Lubię poranne twarze; na chodnikach, skrzyżowaniach, w piekarni na rogu. Poranne twarze bezbronne, oszołomione twarze poranne, na spotkanie ze światem wypchnięte o 7 rano, wypchnięciem zaskoczone.
Lubię, bo nawet Pani Ewidentnie z Urzędu, co kupuje przede mną jedną z serem, z poranną twarzą wygląda pociesznie i niewinnie. Makijaż jej się jeszcze nie zaprzyjaźnił z twarzą, twarz ma jeszcze osobno, a makijaż osobno, twarz ma jeszcze amatorską, choć makijaż profesjonalny. Już za chwilę będzie Następny z profesjonalną twarzą krzyczeć i Za godzinę na moim biurku z profesjonalną twarzą grozić, ale na razie ma oczka podpuchnięte i sen o księciu z bajki niedokładnie sprzątnięty spod powiek. Na razie jeszcze Gosia, a nie Starsza Inspektor, Gosia się jeszcze przed Starszą Inspektor nie skryła, jeszcze ziewa Gosia i wzrok zawiesza na pączkach z lukrem, babcia jej kiedyś takie piekła, jedz Gosiu, słoneczko moje. Na zegarek z otępieniem wzrok Gosia przenosi, sprawdzając mimochodem czas nadchodzącej w Starszą Inspektor przemiany.
Poranne twarze są fajne, poranne twarze bez masek. Pan w windzie o siódmej rano, chyba szycha, bo w kostium szychy przebrany i odpowiednie trzymający rekwizyty, też twarz ma jeszcze niedostrojoną, bez zasięgu. Na razie ma twarz Jasia, co otępiałe oczka piąstkami przeciera, Jasiu już wstawaj, Jasiu śniadanie, Panie Prezesie będzie za godzinę. Pana Prezesa twarz się dostroi, na razie Jasiu tłumi ziewnięcie (Jasiu zasłaniaj buzię, jak ziewasz) i na zegarek bezbronnie zerka, ma jeszcze trochę czasu na szczęście, oddycha z ulgą, oczy zamyka, jeszcze nie pora Panie Prezesie, jeszcze chwileczkę Jasiu, pięć minut.
Tylko pod sklepem spokojnie stoi pan, co poranną twarz ma na stałe; od dawna już tak, się przyzwyczaił, strój nawet do niej też dopasował. Która godzina, szefowo, pyta, jakby chciał może wyjść z poranności, Gosia go mija, nie odpowiada, Starsza Inspektor pędzi do pracy.
Dodaj odpowiedź do Irmina Anuluj pisanie odpowiedzi