Bez okularów

Blog obserwacyjno-zwierzeniowy


Na dzień dobry

Lubię poranne twarze; na chodnikach, skrzyżowaniach, w piekarni na rogu. Poranne twarze bezbronne, oszołomione twarze poranne, na spotkanie ze światem wypchnięte o 7 rano, wypchnięciem zaskoczone.

Lubię, bo nawet Pani Ewidentnie z Urzędu, co kupuje przede mną jedną z serem, z poranną twarzą wygląda pociesznie i niewinnie. Makijaż jej się jeszcze nie zaprzyjaźnił z twarzą, twarz ma jeszcze osobno, a makijaż osobno, twarz ma jeszcze amatorską, choć makijaż profesjonalny. Już za chwilę będzie Następny z profesjonalną twarzą krzyczeć i Za godzinę na moim biurku z profesjonalną twarzą grozić, ale na razie ma oczka podpuchnięte i sen o księciu z bajki niedokładnie sprzątnięty spod powiek. Na razie jeszcze Gosia, a nie Starsza Inspektor, Gosia się jeszcze przed Starszą Inspektor nie skryła, jeszcze ziewa Gosia i wzrok zawiesza na pączkach z lukrem, babcia jej kiedyś takie piekła, jedz Gosiu, słoneczko moje. Na zegarek z otępieniem wzrok Gosia przenosi, sprawdzając mimochodem czas nadchodzącej w Starszą Inspektor przemiany.  

Poranne twarze są fajne, poranne twarze bez masek. Pan w windzie o siódmej rano, chyba szycha, bo w kostium szychy przebrany i odpowiednie trzymający rekwizyty, też  twarz ma jeszcze niedostrojoną, bez zasięgu. Na razie ma twarz Jasia, co otępiałe oczka piąstkami przeciera, Jasiu już wstawaj, Jasiu śniadanie, Panie Prezesie będzie za godzinę. Pana Prezesa twarz się dostroi, na razie Jasiu tłumi ziewnięcie (Jasiu zasłaniaj buzię, jak ziewasz) i na zegarek bezbronnie zerka, ma jeszcze trochę czasu na szczęście, oddycha z ulgą, oczy zamyka, jeszcze nie pora Panie Prezesie, jeszcze chwileczkę Jasiu, pięć minut.

Tylko pod sklepem spokojnie stoi pan, co poranną twarz ma na stałe; od dawna już tak, się przyzwyczaił, strój nawet do niej też dopasował.  Która godzina, szefowo, pyta, jakby chciał może wyjść z poranności,  Gosia go mija, nie odpowiada, Starsza Inspektor pędzi do pracy.



14 odpowiedzi na „Na dzień dobry”

  1. Świetne.
    Ja akurat budzę się…pognieciona. Mam pogniecioną twarz i zanim nałożę sobie oczy (by mieć czym widzieć) i usta (by mieć czym wypić poranną kawę) i znajdę gdzieś pomiędzy łóżkiem a stolikiem nocnym nos (który nie pasuje do niczego), to mija sporo czasu.
    I, nie ukrywam, że z wiekiem zajmuje mi to ….coraz więcej czasu;-)

    1. Jest to zjawisko dobrze mi znane:)

  2. Od wczoraj staram się pomyśleć inaczej … zabić w sobie: pozazdrościć żulowi i jego żulerskiej ustalonej tożsamości.
    Konieczność przeobrażania się w jakieś role kiepsko mi się rysuje … no, chyba że dla czystej zabawy:)

  3. Świetnie to opisałaś. Ja nigdy nie obserwowałam porannych twarzy ludzkich. Patrzyłam na nie, ale ich nie widziałam. Widziałam za to moją, która rano rzeczywiście nie przypomina poważnej pani ma stanowisku. Przed wyjściem zawsze zakładam inną twarz 🙂

  4. Gratuluję wnikliwości 🙂 Ja również nie obserwowałam nigdy twarzy porannych – być może dlatego, że mieszkam w, żeby nie użyć słowa z częścią ciała, prawie kompletnej dziurze, małej mieścinie, która, chociaż sympatyczna, nie pozwala mi na przyglądanie się i analizowanie ludziom – mijam ich po drodze niewielu (zwłaszcza rano!). W takim Amsterdamie na przykład, gdzie wszystko tętni życiem… to byłoby coś!
    Pozdrawiam!

    1. Mieszkańcy „małych mieścin” też są fajnym materiałem do obserwowania!

      1. No pewnie, ale nie rano, bo wtedy materiału zwyczajnie nie ma 😉

  5. Poranne twarze są oklapłe, na porannych twarzach jeszcze napisane jest „wczoraj”. Pomimo pudru, lukru, sera i fluidu. Ja tak to widzę. Też lubię, często jak raniutko wracam z pracy, specjalnie objeżdżam kilka „swoich” miejsc by twarze takie poranne złowić.

  6. Ja też mam swojego Pana Menela. Stoi pod sklepem tuż obok bloku. Zawsze. I irytuje, gdy prosi o pieniądze, gdy wracam po 24-godzinach w pracy…

    1. „Mój Pan Menel” jest bardzo przyjacielski – zawsze komentuje „małość” mej kanapki, co ją rano kupuję w piekarni, zadaje pytania retoryczne w stylu: „Do pracy?”, „Po pracy?”… Raz pożyczył ode mnie 20 złotych „do piątku”… i w piątek oddał!

  7. Pan Menel potrafi zadziwić – kiedyś tankowałem samochód na orlenie około północy – wpada wtedy Pan Menel, zakupki – flaszeczka, popitka, sześć hot-dogów. Z kieszeni wyjmuje kartę Visa zawiniętą w karteczkę z wypisanym pin-em. „Wysłali mnie, to nie moja” – tłumaczy, płaci, bierze zakupy. Staje, z kieszeni wyłuskuje jakieś drobniaki drobniutkie i kupuje sobie papierosy. „Dla siebie” – mówi. Stałem jak wryty…

    1. Są jeszcze porządne menele na świecie:)

  8. Niesamowita umiejętność obserwacji życia;).

  9. Zadziwiający zmysł obserwacji otaczającego świata;).

Dodaj odpowiedź do Irmina Anuluj pisanie odpowiedzi